Przed nami finał
20 czerwca 2010
Jesteśmy już na półmetku 110. edycji US Open. Pole w czasie piątkowej rundy było nieco bardziej łaskawe niż dnia poprzedniego, co zaowocowało trochę lepszymi wynikami na leaderboardach.
O trudności pola pisałem już wcześniej, dzisiaj chciałbym przedstawić dołek, który statystycznie sprawił najwięcej trudności graczom. Został on już ochrzczony „destruktorem wyników”. Faktycznie, zdążył on już w czasie tego weekendu nadszarpnąć kilka dorobków rundy, co sprawiło, że każdy niemal gracz stający na 17. tee odczuwał zaniepokojenie. Największym problemem na tym około 190 metrowym par 3 jest najzwyczajniej samo trafienie w green. Do tej pory udawało się to statystycznie co piątemu graczowi! Widok falującego za greenem Pacyfiku i wiejącego od niego wiatru na pewno nie pomaga golfistom. Najprostszą metodę na zatrzymanie piłki na greenie tego dołka, odkryli już dawno Tom Watson i Jack Nicklaus. Radzą oni użyć w tym celu flagę, po prostu trafiając w nią. Efekt podobno murowany. Ta humorystyczna rada weteranów oddaję trudności związane z celnym tee shotem na 17 dołku.
Dołek ten nie sprawił jednak ani większych problemów, ani pogorszenia wyniku bohaterowi tego dnia – Philowi Mickelsonowi. Jak już wczoraj pisałem jego pierwsza, słabsza runda może stać się dobrą pozycją do ataku- i tak się stało. Phil po wczorajszym totalnym braku birdie, dziś nadrobił zaległości grając 66 (-5). Zawdzięcza on ten wynik przede wszystkim fantastycznemu puttowaniu. Oby ono dalej tak działało, ponieważ Phil znajduję się w tej chwili na drugim miejscu, dwa uderzenia za graczem z Płn. Irlandii- Greaeme’m McDowellem. Zapisał on na swojej karcie wyników 68 (-3), co pozwoliło mu na zajęcie zaszczytnego miejsca lidera turnieju. Prowadzący po pierwszym dniu gracz z Zimbabwe- De Jonge zagrał niestety dwa powyżej par pola, ale wciąż się liczy w walce o zwycięstwo, zajmuję on 6 pozycję z trzema uderzeniami straty do McDowella. Tiger zajmuję odległą 28 lokatę, ale różnica 7 uderzeń pomiędzy nim a liderem nie przekreśla do końca jego szans na końcowy triumf.
Kończąc, zapraszam na śledzenie rozwoju wydarzeń na pięknym Pebble Beach. Bądźmy przygotowani na ciągłą gradację emocji, z ich kulminacją w noc z wyborczej niedzieli na poniedziałek czasu polskiego.
Piotr Ragankiewicz
fot. Phil Mickelson – Flash Press Media
Więcej aktualności