Krwiopijcze meszki atakują golfistów
13 lipca 2012
Chmarami latają wokół głowy, wchodzą do uszu i nosa, wpadają pod powieki i do gardła. Kłują w miejsca pokryte cieńszą i delikatniejszą skórą, po czym powstają punktowane wybroczyny i bolesne obrzmienia, mogące trwać nawet ponad tydzień. Meszki, które są wprawdzie mniejsze od komarów, potrafią być od nich jednak zdecydowanie bardziej uciążliwe.
Co roku w okresie wiosenno–letnim golfowe życie skutecznie utrudniają zapłodnione samice meszek, dla których ludzka krew jest bogatym w białko pokarmem niezbędnym do produkcji jaj. Problem ten dotyczy również sportowców innych dyscyplin rozgrywanych na świeżym powietrzu, szczególnie w okolicach zbiorników wodnych i zadrzewionych terenów. Ponieważ na polach golfowych miejsc takich nie brakuje, to i odwiedzający je muszą być przygotowani na spotkanie z nieprzyjemnymi insektami.
Jak wyglądają meszki?
Podczas walki z owadami, rzadko mamy okazję żeby przyjrzeć się im dokładniej. Jak wyjaśnia prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz z Katedry Entomologii Stosowanej warszawskiej SGGW, meszki (Simuliidae) są małymi muchówkami o krępej budowie ciała, z tułowiem wyraźnie zgarbionym.
– Są mniejsze od komarów i ciemno ubarwione. Długość ich ciała wynosi 3-6 mm. Mają krótkie i szerokie skrzydła układające się w czasie spoczynku daszkowato. Czułki są krótkie, a aparat gębowy typu kłującego. Kłujką podobną do sztylecika przebijają skórę żywiciela, dostają się do naczyń krwionośnych i wysysają krew – objaśnia profesor.
Co ciekawe takim pożywieniem zainteresowane są jedynie samice meszek po zapłodnieniu. Samce, podobnie jak w przypadku komarów, odżywiają się nektarem i pyłkiem kwiatowym, a także spadzią – słodkimi wydalinami mszyc. U części gatunków nie odżywiają się w ogóle, korzystając jedynie z zapasów nagromadzonych w okresie życia larwalnego.
Zanim dorosną kolejni krwiopijcy…
– Po nassaniu się krwi samice składają jaja. Najpłodniejsze meszki, jak np. Simulium reptans, składają ich kilkakrotnie w ciągu życia po 200-500 – opowiada prof. Ignatowicz.
Jaja umieszczają w płytkich miejscach czystych wód płynących, w strumykach i rzekach. Czas rozwoju jaj zależy od temperatury wody. Jaja meszek dobrze znoszą krótkotrwałe wahania temperatury, ale zagrożeniem dla nich jest brak wody.
W czasie rozwoju meszek stwierdzono istnienie sześciu stadiów larwalnych.
Z nastaniem pierwszych ciepłych dni (kwiecień-maj) pojawiają się osobniki dorosłe, które wypływają na powierzchnię. Postacie dorosłe meszek pojawiają się masowo wiosną i latem w upalne, słoneczne dni. Liczba pokoleń w roku może wahać się od jednego do czterech. Polskie krwiopijne meszki mają w roku dwie lub trzy generacje. Najliczniejsze są meszki pokolenia wiosennego, one także mają większe rozmiary i masę ciała niż meszki letnie.
Dorosłe osobniki i ich ulubione miejsca
Jak podaje profesor Ignatowicz, meszki po wydostaniu się na powierzchnię wody są natychmiast zdolne do lotu i przelatują na nadbrzeżne zarośla, na gałęzie drzew i krzewów znajdujących się niedaleko wody. Rośliny zielne, krzewy i drzewa rosnące przy rzece często są oblepione meszkami. Z tych miejsc samice i samce rozlatują się po okolicy.
Samce wielu gatunków tworzą roje nad wyraźnie widocznymi i dużymi obiektami: nad mostem, tamą, drogą, drzewami, budynkami. Latając w roju wydają dźwięki, które wabią do roju samice. Dochodzi do łączenia się w pary i kopulacji.
Zapłodnione i potrzebujące krwi samice są najbardziej aktywne w poszukiwaniu i atakowaniu żywicieli wieczorem, przed zachodem słońca. Meszki nie są aktywne wtedy, gdy temperatura spada poniżej 7 stopni Celsjusza. W dni deszczowe lub zimne chowają się w roślinności łąkowej, zaroślach i drzewach, przesiadując na spodniej stronie liści. Najchętniej atakują w rejonach słabo nasłonecznionych, przy temperaturze powietrza 14-24 stopni, średniej wilgotności i słabym wietrze.
W poszukiwaniu żywiciela samice meszek kierują się do miejsc z podwyższonym stężeniem dwutlenku węgla, który wydziela zwierzę lub człowiek. Ofiarę lokalizują za pomocą bardzo dobrze wykształconych oczu. Meszki dobrze też słyszą i widzą kolory.
Utrapienie graczy
W Polsce do najbardziej dokuczliwych krwiopijnych gatunków należą: Simulium erythrocephalum, S. pusillum, S. equinum, S. ornatum, S. reptans. Wokół zlokalizowanej ofiary samice tych meszek tworzą roje obejmujące setki, a nawet tysiące organizmów i atakują wrażliwe, „miękkie” części ciała ofiary. Wybierają podgardle, uszy, szyję brzuch. Wchodzą w oczy, uszy i do nosa, co znacznie utrudnia, a często wręcz uniemożliwia, wykonanie golfowego uderzenia.
Ukłucia meszek są dla nas bardziej bolesne niż ukłucia komarów i pozostawiają wyraźny krwawiący ślad. W miejscach ukłuć powstają punktowane wybroczyny i bolesne obrzmienia, trwające u ludzi nawet ponad tydzień. Wiele osób jest uczulonych. U nich mogą wystąpić duże obrzęki i gorączka.
Jak wspomina entomolog przebieg choroby „mieszkowej” u ludzi charakteryzuje się opuchnięciem pokąsanych miejsc i zaczerwienieniem, silnymi bólami głowy, osłabieniem, ogólnie złym samopoczuciem i podwyższoną temperaturą. Czasami występują dreszcze, nieokreślone bóle, wymioty. Zdarzają się wypadki, że stan chorego jest tak poważny, że wymaga leczenia szpitalnego.
Jak sobie radzić
Gracze mający dość owadów wymieniają się różnymi sposobami i preparatami odstraszającymi meszki, wśród których można znaleźć również… spożywczy olejek z aromatem waniliowym.
Prof. Ignatowicz radzi, aby w okresie plagi krwiopijnych owadów ubierać się odpowiednio, zakrywając szczelnie ciało, a na jego odsłonięte części stosować środki zawierające substancję odstraszającą DEET – skuteczny repelent meszek i komarów.
Meszki w terenie są zwalczane metodą rozpylania w powietrzu wybranego środka biobójczego za pomocą zamgławiaczy, które umożliwiają wytworzenie kropli o wartości średnicy poniżej 50 µm. W zależności od typu urządzenia uzyskuje się „zimną mgłę” lub „gorącą mgłę”.
Na otwartych dużych przestrzeniach przeprowadza się zabiegi z użyciem helikopterów i samolotów rolniczych lub pojazdów naziemnych (samochodów), za pomocą których rozprowadza się najczęściej insektycydy pyretroidowe metodą opryskiwania ULV (opryskiwanie ultraniskoobjętościowe) lub zamgławiania „na gorąco”.
Jeśli mimo naszych usilnych starań kolejne próby nie dają oczekiwanych efektów, nie pozostaje nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i polubić meszki jako… pomoc w treningu psychologicznym. Czy jest bowiem coś, co lepiej nauczyłoby nas opanowania w trakcie rozgrywek, niż atakujące z każdej strony krwiopijne insekty?
Wioletta Sielużycka
Opracowano na podstawie materiałów udostępnionych przez firmę Trojszyk.
Więcej aktualności