Pola golfowe wolne od chemii – utopia czy konieczność
12 sierpnia 2025

W dniach 7-9 października w Black Water Links pod Poznaniem odbędzie się Greenkeepers Conference – The Future of Turf Management – międzynarodowa konferencja poświęcona przyszłości zarządzania terenami zielonymi, ze szczególnym uwzględnieniem pól golfowych, współorganizowana przez Polski Związek Golfa, a pod patronatem R&A i EGA.
Choć wydarzenie adresowane jest do profesjonalistów branży, to aspekty, którą mają być poruszane, dotyczą każdego z graczy i osób mieszkających przy polach golfowych, bo używane na obiektach trawiastych środki ochrony roślin mają wpływ na zdrowie.
O szczegółach nadchodzącej konferencji dla greenkeeperów, która ma promować ekologiczne metody pielęgnacji pól golfowych bez użycia pestycydów oraz o tym, dlaczego to ważne dla graczy, opowiada jeden z największych specjalistów w tym temacie – Krzysztof Misiaczyński.
Doświadczony head greenkeeper i agronom z ponad 20-letnią praktyką w branży golfowej i sportowej, specjalizujący się w naturalnym, bezchemicznym utrzymaniu pól golfowych. Pracował m.in. w Polsce, Estonii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Portugalii i krajach skandynawskich. Odpowiadał za przygotowanie pól na prestiżowe wydarzenia, w tym European Amateur Championship, obecnie związany z Black Water Links.
Unia Europejska wprowadza coraz więcej restrykcji wobec stosowania pestycydów. Czy obiekty golfowe są na to gotowe?
Krzysztof Misiaczyński: W środowisku jest duża obawa przed tym, że w momencie kiedy ograniczymy środki ochrony roślin, to pola golfowe czy boiska piłkarskie mocno stracą na jakości. Październikową konferencją w Black Water Links chcemy pokazać branży, że to jest nieprawda, że można prowadzić obiekty sportowe bez używania pestycydów i mieć dalej wysoką jakość.
Preparatów zakazanych z roku na rok jest coraz więcej. Na 2025 planowano mocne ograniczenia, ale termin został przesunięty na 2030 r. The R&A i EGA już o tym myśli, jak przygotowywać pola do tego zakazu stosowania pestycydów na obiektach użyteczności publicznej: polach golfowych, boiskach piłkarskich, parkach.
Rzeczywiście pestycydy są używane na tradycyjnych polach tak znacząco?
Używa się tego sporo. A konsekwencje ponoszą zarówno pracownicy pól, golfiści, jak i osoby mieszkające w okolicy takich obiektów. Na szczęście rośnie świadomość społeczna. Zaczynamy zastanawiać się nad tym, co jemy. Płacimy więcej za za jedzenie organiczne a nie pryskane. Niestety za chwilę idziemy na golfa i tam nas nie interesuje, bo chcemy mieć mega fajny efekt, a powinniśmy zwrócić uwagę, czy naprawdę chcemy pójść na rundę z dziećmi na pole opryskane pestycydami. Czy naprawdę chcesz grać na polu, które o 6.00 czy 7.00 rano zostało spryskane pestycydem i spacerować po takiej trawie przez 5 godzin? Podnosić piłkę, brać ją do ręki i czyścić, gdy jesteś na greenie…
Szczególnie, że czym innym jest użycie pestycydów na polu buraka cukrowego czy ziemniaków, w roli ochrony przed szkodliwymi chorobami czy szkodnikami, dlatego, że nikt po polu buraków nie spaceruje codziennie po parę godzin. Inna sprawa, że powinien być stosowany tylko podczas wzrostu roślin, a nie na bulwy jadalne, więc burak, który trafia na stół, powinien być wolny od pestycydu.
Da się naturalnymi środkami uzyskać takie efekty jak pestycydami?
Tak. To cała filozofia całego prowadzenia pola i właśnie o tym będzie konferencja. My nie używamy pestycydów i jakość pola mamy bardzo dobrą.
Nie używam chemii od 12 lat. Był bodajże rok 2014 chyba, kiedy w USA wybuchła duża afera o to, że head greenkeeper z któregoś pola podał Montsanto, producenta popularnego Roundupu, do sądu i oskarżył ich o to, że przez stosowanie pestycydów przez całą swoją karierę, zachorował na raka. Sprawę wygrał. Udowodnił, że faktycznie używanie pestycydów wywołało nowotwór. Oskarżył Monsanto na 289 milionów dolarów, a zasądzone przez sąd zostało 78 milionów od producenta. To mi dało mi do myślenia. Skoro używam chemii w pracy bardzo często, to czy dalej chcę truć siebie, pracowników i golfistów.
Zacząłeś szukać innych rozwiązań?
W Niemczech wiele pól otrzymuje certyfikat „Chemical free” i ludzie zaczynają kierować się tym, że chcą grać na polu, które jest wolne od chemii. Wyjechałem do niemieckiego Kelner Golf Club, które nie używało pestycydów i zatrudniłem się jako greenkeeper, żeby podglądnąć jak oni to robią. Pracowałem tam przez rok i poznałem Jana McMilana – Szkota, który, wprowadza te metody, wymyśla, jak ochronić roślinę przed chorobami i szkodnikami, nie stosując pestycydów. On zauważył moje zainteresowanie tym tematem. Dużo się od niego nauczyłem, a on zaproponował mi wyjazd do Estonii, która jest bardzo proekologiczna. Na jednym z pól próbowali wprowadzać takie ekometody, ale mieli bardzo złe rezultaty.
Tak trafiłeś w 2016 r. do Estonian Golf & Country Club.
Jak zacząłem pracę, pole było w bardzo złej kondycji i chcieli im odebrać organizację mistrzostw Europy amatorów. Przez trzy miesiące doprowadziłem je do tego, że te zawody się odbyły. Przy okazji wspomnę, że były to ostatnie, w których Adrian Meronk grał jako amator. Pamiętam, jak prowadził przez trzy dni, ale niestety ostatnia runda poszła mu gorzej. Co ciekawe, w play-offie w tych zawodach, przez siedem dołków dogrywki walczył Victor Hovland.
Wracając do estońskiego pola, to miałem tam jechać na kilka miesięcy, żeby przygotować obiekt pod tę imprezę, a zostałem pięć lat. W 2019 r. zorganizowałem konferencję dla greenkeeperów, wiedząc, że koledzy z branży poddadzą je dużej ocenie. Konferencja w Estonii bardzo się udała, przyjechało wtedy około 120 greenkeeperów z Europy. Było naprawdę sporo ludzi, duże zainteresowanie tematem. Potem przyszła pandemia, wróciłem do kraju, a chwilę później okazało się, że w moim rodzinnym mieście Andrzej Wentland buduje pole Black Water Links i tam minęły nam właśnie trzy lata współpracy…
Pole pod Poznaniem jest rzeczywiście w świetnej kondycji, ale chyba bywają trudne momenty?
Borykamy się z takimi problemami, że jak wiosną mamy chorobę grzybową greenów, tzw. pleśń pośniegową, to podnosi się larum golfistów. Że na innych polach fajnie, a my tu mamy chorobę na początku sezonu. Próbuję wtedy tłumaczyć, że pleśń pośniegowa jest dla trawy czymś takim, jak dla człowieka katar. Czyli obojętnie co nie zrobisz, to i tak swoje musisz odchorować, ale nie jest to choroba, która zagraża. Ta trawa bardzo szybko się zregeneruje, wróci, a jeżeli będę chciał chciał z nią walczyć, to opryskując grzyby chorobowe, zabijam też bardzo dużo pozytywnych rzeczy w glebie i potem one nie chronią tej rośliny przed innymi chorobami. Więc owszem, mam pleśń pośniegową po zimie, ale potem przez cały sezon nie mam żadnej choroby.
Stosując środki ochrony roślin leczymy bardzo szybko chorobę, ale tak samo jak u człowieka, tak u rośliny, wtedy nie buduje ona własnego systemu odpornościowego. W mojej metodzie chodzi o to, żeby rośliny same zbudowały system odpornościowy, ale by tak się stało, swoje muszą przechorować.
Trzeba podjąć ryzyko, że przez jakiś okres pole może wyglądać trochę gorzej, żeby potem było lepiej. Tutaj potrzebna jest edukacja golfistów, że może obiekt w którymś okresie roku będzie wyglądał trochę gorzej, ale zdrowe pole, to zdrowie dla mnie.
Czy przygotujesz Black Water Links jakoś specjalnie na konferencję?
Staramy się, żeby zawsze było, w jak najlepszej formie. Ale nie ma co ukrywać – z doświadczenia wiem, że międzynarodowa konferencja, to dla mnie ogromna presja i wyzwanie. Chcemy zaprezentować siebie i moją pracę. Tematyka opiera się na tym, znaczy jakby cały pomysł konferencji polega na tym, że żeby pokazać ludziom metodę, którą my działamy i pokazać, jakie ona daje efekty. Czyli chcielibyśmy, żeby te efekty też były takie, żeby ludziom się to podobało, żeby żeby ich to zainteresowało. Chcemy pokazać, że można prowadzić w dzisiejszych czasach można prowadzić pole bez używania pestycydów z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii i mieć bardzo dobre rezultaty.
Jaką rolę będzie pełnić technologia we wprowadzaniu ekologii?
Bardzo ważną, dlatego część konferencji poświęcona będzie wprowadzaniu wszystkich nowości technologicznych. Opowiemy, co robią u nas drony, że używamy sztucznej inteligencji, jak to mocno obniża koszty inwestycyjne i potem utrzymania.
Na jakim etapie są przygotowania do konferencji?
Ramowy program jest dopięty, ale być może dojdą jeszcze kolejne panele z udziałem prelegentów z EGA. My w Black Water Links zajmujemy się teraz dopinaniem noclegów dla uczestników, transportów, przewodników w Poznaniu.
Na liście zgłoszonych widnieje już ponad 20 osób z zagranicy, a liczymy także na udział gości z Polski.
Dziękuję za rozmowę.
Trzydniowe pakiety na konferencję, obejmujące 3 noce w hotelu, wyżywienie i pełen dostęp do paneli oraz dodatkowych atrakcji zaczynają się od 495 euro. Pakiet bez noclegu do końca sierpnia będzie kosztował 320 euro, a od września 360 euro. Więcej na: https://www.black-water.pl/konferencja/
Krzysztof Misiaczyński jako szkoleniowiec i prelegent propaguje metodologię naturalnego oraz ekologiczne podejście do greenkeepingu. Były wiceprezes Estońskiego Stowarzyszenia Greenkeeperów i członek Polskiego Stowarzyszenia Greenkeeperów, wyróżniony tytułem „TORO Turf Professional Team 2006”. Prywatnie pasjonat golfa, sportu, muzyki i dobrej kinematografii.
Rozmawiała: Anna Kalinowska
Więcej aktualności