Powszechny golf – da się? Ano!
29 października 2012
Dzięki uprzejmości redakcji magazynu „Sportplus” zamieszczamy artykuł Michala Terecha. Oryginał ukazał się w październikowym numerze pisma.
Podczas gdy w Czechach w golfa grają dziesiątki tysięcy osób, w Polsce wciąż jest to sport niszowy, mało dostępny dla rzeszy ludzi. Skąd ta różnica? Dlaczego naszym południowym sąsiadom udało się spopularyzować golfa, a nam nie?
Tereny rekreacyjne zawierające w programie funkcjonalno-przestrzennym golf są od lat w wielu regionach świata standardem. W Polsce – z licznych powodów – zaczynają dopiero zyskiwać zwolenników wśród szerokiego grona odbiorców. Sytuacja rynkowa inwestycji golfowych, zarówno z punktu widzenia popytu, jak i podaży, zaczyna być jednak coraz korzystniejsza. Zjawisko to stanowi niewątpliwie sygnał zachodzących w Polsce, pozytywnych zmian. Specjaliści europejskiej branży golfowej, szczególnie ci posiadający doświadczenie od strony inwestycyjno deweloperskiej „podszewki”, z przekonaniem poświadczą o pozytywnych aspektach społeczno-gospodarczych związanych z realizacjami golfowymi. Z tego właśnie powodu, w wysoce skoncentrowany sposób, chciałbym omówić powody, dla których warto stawiać na inwestycje golfowe.
Czym jest golf?
Rozważania zacząć należy u źródeł, odpowiadając na pytanie: czym w zasadzie jest golf? Osoby nieobeznane z tym zagadnieniem często kojarzą go z – delikatnie ujmując – osobliwym i elitarnym sposobem bogaczy na trawienie nadmiaru wolnego czasu. Częstym wyobrażeniem jest przerost formy nad treścią, wyrażany w postaci drogiej, fizycznie niewymagającej fanaberii, mającej niewiele wspólnego ze sportem. Cóż, wizja ta jest jak najbardziej prawdziwa, ale… w jednym, mniej więcej, procencie przypadków!
Przede wszystkim: golf jest sportem. Kto nie wierzy – niech spróbuje przejść dziesięć kilometrów w często pagórkowatym terenie, niosąc na plecach torbę o wadze kilkunastu kilogramów i wykonując przy tym około setki wysoce technicznych uderzeń, wymagających współpracy i koordynacji prawie połowy wszystkich „ruchomych” części ciała. W golfie, podobnie jak w większości dziedzin życia, wszystko zależy od kontekstu. Amerykański golf ma się do brytyjskiego tak, jak football amerykański do piłki nożnej. Nawet w samej kontynentalnej Europie różnice pomiędzy poszczególnymi krajami – ba, regionami w tych krajach – są tak znaczące, że ciężko jest generalizować i wysnuwać ogólne wnioski. Z tego powodu skupmy więc uwagę na przykładzie znajdującym się tuż za granicą, w podobnym Polsce środowisku kulturowym, ekonomicznym i geograficznym. Porozmawiajmy o golfie w… Republice Czeskiej.
Składniki sukcesu
Uprzedzając zarzuty o brak obiektywizmu, na wstępie należy wspomnieć kluczową „golfową” różnicę dotyczącą obu krajów – historię i korzenienie golfa. Uważny obserwator wytknie słusznie, że czeski golf istnieje nieprzerwanie od ponad stu lat; że są z nim aktywnie związane dziesiątki tysięcy ludzi; że jest on społecznie rozwinięty… Wszystko to jest prawdą. Czeski golf, doświadczający stałego wzrostu popularności, ma się dziś lepiej niż kiedykolwiek. Z tych powodów na mapie współczesnego golfowego świata Czechy rysują się nieporównywalnie wyraźniej niż Polska.
Jednakże to, co jest tak naprawdę istotne, to dzisiejszy rezultat, który jest wynikiem nie tylko zbierania owoców z dawno posadzonego drzewa. Przede wszystkim jest skutkiem dobrych koncepcji inwestycyjnych z ostatnich dwóch dekad. Decyzji opierających się na interdyscyplinarnej, a nie kierunkowej płaszczyźnie oczekiwań wynikowych oraz równie interdyscyplinarnej współpracy podmiotów widzących szeroki zakres korzyści płynących ze wspomnianych wyników. Jakie są więc tajemnice czeskiego przepisu na przystępny golf?
Nie inaczej niż w przypadku innych sportów – ciągłe zainteresowanie gwarantuje zapewnienie „masowości”. Popularność golfa zawsze rośnie dzięki efektowi tzw. kuli śnieżnej. Wykorzystuje on osoby, które weszły już w kontakt ze sportem i które – poprzez dzielenie się swoim entuzjazmem i pasją – przyciągają swoich przyjaciół i znajomych do gry. Choć wydawać by się to mogło drugorzędnym aspektem promocyjnym, kluczowy jest tu marketing szeptany. W przypadku golfa doświadczenie pokazuje, że jest to decydująca kwestia, a samo rozprzestrzenianie się gry – ba, często całego life-style’u – wielokrotnie w historii przybrało już formę masowej epidemii. Czesi wykorzystali zjawisko bezpośredniego marketingu do wykonania kroku dalej – umożliwienia aktywnego początku golfowej przygody. Ale to dzięki scentralizowanemu programowi „Hraj golf, zmen život” dalszy kontakt z golfem jest niebywale przystępny i dostępny. Poprzez wsparcie takich instytucji jak Ministerstwo Edukacji, telewizji państwowej czy głównych tytułów prasowych możliwe jest dofinansowanie i odpowiednia promocja. W wyniku tego potencjalni przyszli gracze, za kwotę około 50 zł, otrzymują podstawowe, krótkie i kompleksowe szkolenie golfowe. Co równie istotne, duży odsetek partycypujących ośrodków zapewnia dobrą dostępność usług (ponad 50 centrów szkoleniowych w kraju).
Kluczem cena i prostota
Warto wspomnieć, że w Polsce pewne tego typu inicjatywy również mają miejsce. Dzięki PZG i PGA Poland rozwijany jest program „Teraz Golf”. Niestety, z uwagi na nieco inną formę, większą kompleksowość i wielokrotnie wyższe koszty uczestnictwa, efektywność programu jest wyraźnie niższa. Klucz stanowią cena i prostota. Mało kto zainteresuje się nowym towarem bez możliwości uprzedniego spróbowania go tanio bądź całkowicie za darmo. Lukę tę stara się wypełnić „Ogólnopolski Dzień Golfa”, którego celem jest, poprzez nieodpłatne udostępnienie obiektów golfowych dla zainteresowanych, w tym zorganizowanie zajęć szkoleniowych, przyciągnięcie na obiekty golfowe w Polsce jak największej liczby osób dotąd nie grających. Po raz pierwszy odbył się on 27 maja br., więc o efektach tej akcji będzie można dopiero mówić. Jej idea jest niewątpliwie dobra, ale kluczem będzie promocja poza środowiskiem golfistów oraz utrzymanie imprezy w przyszłych latach.
Odgórne wsparcie zainteresowania jest pomocne, jednakże jego brak nie jest już dziś decydującym kryterium blokującym rozwój. Wszak w Polsce liczby golfistów nie podaje się już w dziesiątkach czy setkach, ale w tysiącach, a więc można mówić już o pewnej podstawie bazowej, dzięki której rynek może rozwijać się dalej. Mając kilka tysięcy potencjalnych „ognisk zapalnych” oraz bardzo łatwą możliwość „zarażania” nowych graczy, rozmowa o ewentualnej golfowej gorączce nie jest już czysto hipotetyczną mrzonką, ale realnym scenariuszem. Podstawowym problemem jest więc nie brak potencjalnych chętnych, ale brak odpowiednich zasobów.
Nieoceniona różnorodność
Najważniejsze do zapewnienia rozwoju sportu jest utrzymanie dobrego stosunku popytu i podaży. W przypadku golfa ilość graczy musi iść w parze z ilością kompleksów, ale parametr ilościowy nie jest w żadnym wypadku jedyny i kluczowy. Tereny golfowe różnią się na przykład od lodowisk hokejowych czy boisk piłkarskich tym, że każde jest zupełnie inne! Różnorodność przejawia się zarówno w formie i w wielkości terenu, w stopniu trudności gry, charakterze i estetyce kompleksu czy wreszcie – w poziomie cenowym!
Głównym problemem w Polsce nie jest więc brak pól czy ich przepełnienie – o tym ostatnim ciężko jest mówić – ale ich zróżnicowanie jakościowe i dystrybucja geograficzna. Golf musi być dostępny w wszystkich znaczeniach tego słowa – dla różnych użytkowników oznacza to oczywiście co innego. Zapewnienie różnorodności jest kluczowe, dlatego że to ona właśnie gwarantuje dostępność. Podobnie jak w Czechach, w Polsce istnieje dziś cała gama wyśmienitych pól dla wytrawnych golfistów. Siłą rzeczy są one dość kosztowne. Różnica polega na tym, że dostępność kompleksów „w klasie średniej” jest już dużo gorsza, a w przypadku tanich rozwiązań jest już zupełnie źle.
Pamiętać należy, że poziomu cenowego nie definiują tylko koszty, które ponosi użytkownik. Oznacza on również – i przede wszystkim – wydatki inwestora na realizację i prowadzenie kompleksu. Rozwiązania na „każdą kieszeń” stanowią decydujący motor rozwoju. W Czechach nieskomplikowanych, prostych wręcz terenów golfowych, składających się często jedynie z terenów do ćwiczeń bez pola, jest więcej niż ekskluzywnych kompleksów. W Polsce – na razie – jest na odwrót. Z tego powodu zapewnienie dostępnego, porównywalnego z kosztami uprawiania narciarstwa czy tenisa, zaplecza dla graczy, którego realizacja jest odpowiednio wpisana w długofalową koncepcję inwestora, stanowi je- dyny słuszny, zrównoważony program inwestycyjny.
Kolejny składnik – kompleksowość
Kolejny nieodzowny składnik udanego przepisu stanowi kompleksowość usług. Boiska i korty sportowe, baseny, place zabaw, restauracje, tereny konferencyjno-szkoleniowe, stadniny, hotele, a więc niegolfowe usługi w ramach kompleksu golfowego, zapewniają często obroty wielokrotnie przekraczające wysokość zysków z tytułu prowadzenia pola. Jednakże, w danym kontekście, ich samodzielna realizacja nie mogłaby mieć miejsca, z uwagi na brakujące zaplecze, wytworzoną atmosferę czy kompleksową funkcjonalność, którą zapewnia dopiero obiekt golfowy. Uzupełnianie się oferty jest wręcz czeską specjalnością, pozwalającą na maksymalne wydłużenie atrakcyjności sezonowej, często za cenę niewspółmiernie niskich nakładów.
Ostatnią, podstawową zasadą udanej inwestycji jest umiejętność przysłowiowego upieczenia wielu pieczeni na jednym ogniu. Inwestycje golfowe świetnie pasują do miejsc nieodpowiednich dla innych przedsięwzięć, m.in. do terenów poprzemysłowych, pogórniczych czy składowisk odpadów. Potrafią łączyć i „przykrywać” swoją funkcją inne wykorzystanie przestrzeni. Umiejętność wykorzystania golfa do de facto rozwiązywania problemów zagospodarowania przestrzeni świetnie sprawdziła się w czeskiej praktyce, zarówno w środowisku miejskim, jak i po poza nim. Za jeden z najlepszych przykładów może posłużyć 9-dołkowe praskie pole Hostivar. Zbudowane w miejscu dawnego składowiska odpadów, posiada dziś prawie pięćdziesięcioprocentowy odsetek członków kobiet i dzieci, a po dziesięciu latach od otwarcia zrzesza 4 tys. członków – tylko nieco mniej niż cały Polski Związek Golfa.
Co dalej?
Cóż więc stoi na przeszkodzie we wprowadzeniu równie udanego jak w Czechach modelu rozwoju golfa w Polsce? W zasadzie nic. Kluczowym aspektem są różnice: nie finansowe, środowiskowe czy prawne, ale mentalnościowe. Przełamanie nieprzychylnego nastawienia i przesądów związanych z golfem jest niezbędne dla jego zrozumienia i popularyzacji. A najlepszym sposobem na realizację tych założeń jest właśnie udowodnienie, że golf może być rzeczywiście ogólnodostępną i finansowo przystępną platformą, służącą jednocześnie zabawie, rekreacji i sportowi!
P.S. Na zakończenie pozwolę sobie zaznaczyć, że celem niniejszego tekstu nie było przysłowiowe odkrycie koła na nowo. Wiele z przedstawionych obserwacji od lat obiegowo krąży w środowisku osób związanych z polskim golfem. Co więcej – jak pokazują przykłady np. Świebodzina, Siemianowic Śląskich czy Gorzowa Wielkopolskiego – nie pozostają one w sferze teoretycznych rozważań.
Nie przestawiłem tu magicznej mikstury, umożliwiającej cudownym sposobem realizację setek kompleksów golfowych w całej Polsce. Celem analizy była ocena sytuacji, wskazanie problemów i możliwości inspiracji rozwiązaniami czeskimi na gruncie polskim. Rozumiejąc problematykę, łatwiej jest wprowadzić w życie zmiany i kierować ich procesem. Doświadczenia pokazują, że – na razie przynajmniej – odgórne realizowanie koncepcji rozwoju golfa w Polsce ma ograniczoną efektywność, dlatego potencjał prawdziwego sukcesu rynkowego spoczywa w rękach jednostkowych inwestorów (prywatnych, publicznych i działających w ramach PPP), którzy z pomocą odpowiednio oświadczonych przewodników będą gotowi prowadzić swe inwestycje po nowatorskich torach.
Michal Terech
Architekt pól golfowych i menedżer projektów inwestycyjnych. Związany z firmąGolfer s.r.o. z siedzibą w Karlovych Varach w Republice Czeskiej, zajmującą się profesjonalnym planowaniem i zarządzeniem projektowym inwestycji golfowych.
Więcej aktualności