Okrągły Stół Polskiego Golfa – po debacie
23 listopada 2012
We wtorek 20 listopada w warszawskim Pałacu Sobańskich w ramach „Śniadania z Rzeczpospolitą” odbyła się debata „Okrągły stół polskiego golfa”. Wzięli w niej udział: Jacek Foks – podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki, Marek Michałowski – prezes zarządu Polskiego Związku Golfa, Jarosław Sroka – prezes zarządu PGA Polska, Jerzy Szymański – prezes Włodarzewska SA, Sławomir Piński – dyrektor zarządzający Binowo Park Golf Club, Paweł Olechnowicz – prezes zarządu Grupa Lotos SA, Andrzej Person – prezes honorowy Polskiego Związku Golfa, Senator RP, Piotr Kosno – dyrektor Departamentu Klientów Strategicznych Bank Citi Handlowy SA w Warszawie oraz Mateusz Kusznierewicz – polski żeglarz regatowy.
Dzięki uprzejmości redakcji dziennika publikujemy tekst autorstwa dziennikarza działu sportowego Krzysztofa Rawy, który jednocześnie był moderatorem debaty. Artykuł ukazał się w czwartkowym wydaniu „Rzeczpospolitej” (22.11.2012)
Nie wierzmy stereotypom – golf to olimpijska gra dla każdego, choć trzeba jeszcze przekonać o tym Polaków
Dyscyplina, która fascynuje na świecie dziesiątki milionów osób, od 20 lat jest znów obecna nad Wisłą. Powrót golfa do programu igrzysk to jeden z najlepszych pretekstów, by spojrzeć na spacer z kijami i piłką między dołkami znacznie szerzej. To nie tylko atrakcyjny sport, świetna metoda rekreacji i niekiedy nawet sposób życia, ale także niebanalny sposób edukacji młodzieży, możliwość inwestycji samorządowych, promocja regionu, szansa zaangażowania biznesu i zwiększenia liczby miejsc pracy.
Z inicjatywy „Rz” w warszawskiej restauracji Amber Room odbyło się spotkanie osób mających znaczący wpływ na to, jaki będzie polski golf w najbliższych latach. Z dyskusji wyłonił się wniosek: przyszedł czas na zdecydowaną zmianę postawy Polaków wobec tego sportu. Są sposoby, by ich przekonać i nauczyć, że znaleźć się w dołku, oznacza niekiedy wielką satysfakcję.
Z niszy na Olimp
Jacek Foks, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki, przypomniał, że atrakcyjność golfa nie przesłoni faktu, że Polacy chętnie angażują się w sport przed telewizorem, osobiście znacznie rzadziej. – W Polsce jest zarejestrowanych około 500 tysięcy osób trenujących w klubach, dwie trzecie to piłkarze, 90 procent z nich to amatorzy z niskich klas rozgrywek. Jakąkolwiek aktywność fizyczną wykazuje, zależnie od metody pomiaru, 10–20 proc. społeczeństwa. W Szwecji – 70 proc., w Finlandii – 80. Lekcji wychowania fizycznego unika prawie 40 proc. gimnazjalistek. Nie można twierdzić, że mamy wielkie rzesze chętnych do sportu w ogóle, obecny potencjał Polski jest względnie skromny i ze względu na zmiany demograficzne maleje – mówił.
Diagnoza brzmi groźnie, ale golf, którego siłę przyciągania pozytywnie weryfikują przykłady z USA i Europy Zachodniej, znalazł w Polsce kilka tysięcy aktywnych graczy, ma kilkanaście pełnowymiarowych pól i drugie tyle mniejszych obiektów, pól dziewięciodołkowych, strzelnic i akademii golfa.
– Golf oczywiście już funkcjonuje w społecznej świadomości, ale w sposób, który dobrze obrazują moje wspomnienia: kiedyś mój syn, jadąc pociągiem, mówił, że ma w torbie sprzęt szermierczy. Dziś się nie wstydzi. Ja jestem rozpoznawany jako człowiek golfa, nawet proszony o wspólne zdjęcie, a potem słyszę pytanie: pan to Andrzej Strzelecki? – stwierdził senator Andrzej Person, były prezes PZG.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że na polskiego Tigera Woodsa w najbliższych czasach liczyć nie można, ale kilku zdolnych juniorów ma szansę rozpocząć karierę zawodową. – Choć jest ich niewielu i w większości muszą w celu rozwinięcia skrzydeł wybrać szkolenie za granicą i mieć wsparcie rodziców, warto dać im szansę, wyniki sportowe są ważne – apelował Mateusz Kusznierewicz. Mistrz olimpijski w żeglarstwie od lat gra w golfa, obecnie ma więcej czasu, energii i pomysłów na promocję drugiej z ulubionych dyscyplin, wśród nich zapowiada na przyszły rok turniej polskich olimpijczyków oraz zawody łączące żeglarstwo z golfem.
Olimpiada może pomóc golfowi przebić się do świadomości publicznej w kraju, ale nie łudźmy się, dopiero igrzyska w 2020 roku to realny cel startu polskiego golfisty, a może raczej golfistki. Nie ominie się żadnego szczebla w rozwoju, należy najpierw zbudować bazę pól, system dydaktyczny, wyszkolić trenerów i mieć stabilnych sponsorów, którzy zacisnąwszy zęby, zainwestują w przyszłość golfa, wiedząc, że ich wysiłek nie od razu przyniesie zamierzone efekty marketingowe.
Jest w Polsce gdzie grać i ćwiczyć wybijanie piłek, choć miara, czy obiektów wystarcza, może być różna. W Europie „golfowej” na jedno pole przypada 87 tys. obywateli, u nas ten wskaźnik to 1,6 mln. Gdy porównamy liczbę grających Polaków z liczbą obiektów oraz poznamy frekwencję – wychodzi, że baza jest wystarczająca. – Problemem nie jest liczba pól, ale ich zła struktura. Praktycznie nie ma tanich pól komunalnych, gminnych, które dawałyby bazę upowszechnienia i popularyzacji dyscypliny. Są piękne pola prywatne, które działają komercyjnie. Gra na nich i członkostwo w klubie powinny jednak stanowić ostatni element rozwoju golfisty – mówił Marek Michałowski, prezes PZG.
A może by pokazać kto gra w golfa w Polsce. Np zrobić ranking według umiejętności sportowców, aktorów, ale też członków zarządu, czy właścicieli dużych firm. Promowanie super golfistów, którzy nie są znani nic nie zmieni. Ale pokazanie, że znane osoby grają w golfa (nawet jeśli są dużo gorsze od najlepszych zawodników), spowoduję, że ludzie zaczną patrzeć na ten sport jak na coś normalnego, a nie jakiejś fanaberii kilku obcokrajowców.
Sposobem na zmianę jest promocja budowy pól gminnych. PZGolf wyda wkrótce książkę – podręcznik budowy pól i obiektów golfowych, od pomysłu do realizacji, z uwzględnieniem kosztów inwestycji i utrzymania. Pomysł na publiczne pole golfowe ma do tej pory jedna gmina w kraju (w Gorzowie Wlkp.), jeśli projekt się powiedzie, powinny być następne. Dodatkową korzyścią jest możliwość zyskania dotacji unijnych.
Siła stereotypu
Istotną przeszkodą w rozwoju golfa są liczne stereotypy, które każą sądzić, że to nudny sport emerytów, odpychający ze względu na aurę snobizmu i wysokie koszty. – To trochę walka z wiatrakami, ale konieczna. Metod jest wiele, najważniejsza to udostępnianie pól, także poprzez rozsądne kształtowanie cen nauki i gry dla początkujących. To już robimy, kursy są tanie, niewiele pól zamyka bramy przed chętnymi do spróbowania – ocenił Sławomir Piński, dyrektor klubu golfowego w Binowie.
Dobrym sposobem odkłamywania golfa jest współpraca pól i klubów ze szkołami. W kilkunastu miejscach w Polsce dzieciaki są dowożone na lekcje golfa, mają darmowy dostęp do sprzętu. Wsparcie nauki dzieci w lokalnych społecznościach jest w programie działania PZG.
Obawy ekologiczne też są spore, a gdy przyjrzeć się faktom, to środki chemiczne wysypywane na ochronę pól golfowych są znacząco mniejsze niż stosowane w rolnictwie. – Przyroda wokół pola golfowego wygląda znacznie lepiej po budowie – potwierdza Jerzy Szymański, prezes Włodarzewska SA, firmy, do której należy pole w Sobieniach Królewskich.
Hamulców dla inwestorów golfowych jest wiele, wśród nich podatki gruntowe i budowlane. Chęć, by wyciągnąć z pola jak najwięcej pieniędzy, czasem przesłania władzom gminnym widok innych korzyści. – W przypadku inwestycji golfowych występuje synergia z pozostałymi elementami gospodarki regionu: powstają miejsca pracy, cena gruntów rośnie, gminy powinny brać to pod uwagę – twierdzi prezes Szymański, od niedawna także szef Stowarzyszenia Właścicieli Pól Golfowych.
Paweł Olechnowicz, prezes zarządu grupy Lotos SA (firma, znana z zaangażowania w inne dyscypliny sportu, będzie także wspierać polski golf), mówił o znaczącym osobistym przykładzie, jaki płynie ze strony menedżerów, którzy poznali uroki gry i wiedzą, że sponsorowanie golfa wymaga na początku sporej dawki entuzjazmu i osobistego zaangażowania.
– Etap, w którym wszystko zależy od obecności zapalonego golfisty w strukturach zarządczych firmy, powinien jednak wkrótce odejść w przeszłość. Nie będzie partyzantki sponsoringowej, zaczynamy normalną pracę, myśląc o długotrwałych efektach. Oczywiście igrzyska dla sponsora to jest argument za podjęciem współpracy. Liczy się jednak to, że golf, czyli klub i związek, staje się dla nas profesjonalnym partnerem – stwierdził Piotr Kosno, dyrektor Departamentu Klientów Strategicznych Banku Citi Handlowy.
Pro, czyli profesjonalnie
Organizacją, która wspomaga rozwój polskiego golf,a jest PGA Polska – stowarzyszenie instruktorów i zawodowych graczy tego sportu. Prezes Jarosław Sroka widzi dla tego ciała tylko jedną drogę: profesjonalizacja pracy, koniec pospolitego ruszenia, wypracowanie standardów kształcenia nauczycieli golfa, które dadzą pewność, że golfowy „pro” będzie kompetentny. Profesjonalizacja to klucz do rozwoju
– mówi.
Prezes Marek Michałowski formułuje najważniejsze sposoby promocji dyscypliny przez związek: udział w akcjach osób takich, jak Mateusz Kusznierewicz, Jerzy Dudek i Mariusz Czerkawski, coroczny dzień otwarty golfa (jeden już był, frekwencja dobra), współpraca z telewizją oraz podnoszenie rangi sportowej polskich turniejów, zwłaszcza Polish Open.
Golfiści nie czekają z założonymi rękami. – Kulę śnieżną już ulepiliśmy, teraz czekamy na impuls, który ją popchnie – mówi prezes PZG.
Link do publikacji: http://www.rp.pl/artykul/954234.html?p=1
Więcej aktualności